piątek, 2 sierpnia 2019

Pulpety z tofu wędzonego

Dla tych co lubią wędzony smak, te pulpety powinny przypaść do gustu :)
Potrzebne jest tofu wędzone i kilka przypraw i gotowe, trzeba to jeszcze tylko podsmażyć i wcinać :)
Można je podawać z sosem pomidorowym, chrzanowym, cytrynowym czy musztardowym.
Można też jeść na zimno, wszystkie możliwe opcje, według upodobań :)
*********
Tak z innej "beczki", wiem, że moje wpisy mogą komuś nie przypaść do gustu, bo w blogach wszyscy piszą dłuuuuugie scenariusze i opisy i przemyślenia itd nim przejdą do sedna........
Moje wpisy są krótkie i bez tych wszystkich okazałych, wspaniałych, aczkolwiek często bardzo cennych informacji, pomimo tego, ciągle mam nadzieję, że nie bierzecie mi tego za złe i nadal będziecie do mnie zaglądać :)


Składniki:

- Tofu wędzone 2 kostki po 180 g
- Bułka tarta 1/2 szklanki (u mnie bezglutenowa)
- Sos sojowy 3 Tbsp
- Musztarda 2 Tsp
- Wędzona papryka 1 Tsp
- Płatki drożdżowe (opcjonalnie) 1 Tbsp
- Chili 1/2 Tsp (płaska)*
- Rozmaryn suszony (mielony) 1/2 Tsp
- Szczypior 2 Tbsp
- Pietruszka i koperek świeży siekany (opcjonalnie) 2 Tbsp
- Oliwa lub olej 1 Tsp
- Sól i pieprz

Przygotowanie:

Wszystkie składniki ( oprócz szczypioru, pietruszki i koperku) rozdrabniamy blenderem na jednolitą masę, dodajemy posiekaną zieleninę i smakujemy. W razie potrzeby doprawiamy tym czego nam brakuje :)
Formujemy z masy kulki o wielkości dużego orzecha włoskiego i układamy na tacy czy talerzu.
Pieczemy na dobrze rozgrzanym oleju bardzo krótko, dosłownie po ok 40 sek każdą stronę, tak by pulpety były rumiane z każdej strony.
Pieką się błyskawicznie :)
Życzę Wam smacznego :D

P.S.
Wspaniale też smakują na zimno lub ciepło z wegańskim tzatziki :P


* Szklanka = 250 ml
* Chili lepiej dozować stopniowo. Każdy inaczej odczuwa ostrość tej przyprawy, więc lepiej dodać nawet mniej niż w przepisie, niż potem czuć dyskomfort podczas degustacji.
Zalecam sprawdzić smak masy na pulpety nim poddamy ją ostatecznej obróbce ;)

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i za komentarze.

środa, 22 maja 2019

,,Praliny'' vege z bananem

Ostatnio u mnie dość kulinarnie :D. Koraliki poszły teraz w tak zwaną odstawkę, ale tylko na jakiś czas.
W końcu trzeba nauczyć się nowej, wegańskiej kuchni, która gości u mnie dopiero od kilku lat, a nie od urodzenia ;P.
Wszystko wymaga czasu i poświecenia, a ja mam 100 pomysłów na raz i nie wiem jak, to wszystko pogodzić. Też tak macie? ;D
Tym razem mam dla Was propozycję pralinek (jeśli tak można to nazwać) na bazie fig, z bananem i oblanych czekoladą.
Mega proste w wykonaniu i smaczne. Mam nadzieję, że pestki fig nie są dla Was przeszkodą podczas degustacji, jeśli tak, to zamieńcie je na suszone daktyle.


Składniki spód:

- Figi suszone 140g
- Płatki owsiane ( bezglutenowe )85g
- Wiórki kokosowe 3/4 szklanki* (ok 38g)
- Kakao w proszku 10 ml (ok 2 Tsp*)
- Olej kokosowy (płynny) 15 ml (ok 1 Tbsp*)
- Banany ok 2 szt
- Szczypta soli
- Pestki dyni do dekoracji (suszone)

Składniki polewa:

- Czekolada gorzka ok 100 g
- Mleko roślinne (sojowe, kokosowe lub migdałowe ) ok 1/3 szklanki*

Przygotowanie:

Figi należy zmiksować. Dodać do nich płatki owsiane, wiórki kokosowe, kakao i roztopiony olej kokosowy. Wszystko razem dobrze połączyć. masa jest dość twarda więc trzeba ją wyrabiać ręką jak ciasto na pierniki.
Z tak powstałej masy formujemy wałek o średnicy przybliżonej do naszego banana ok 2,5 cm do 3 cm. Owijamy folią spożywczą i wkładamy do chłodziarki na min 1 godzinę.
Na krótko przed wyjęciem masy z chłodziarki przygotowujemy polewę czekoladową.
W rondelku roztapiamy gorzką czekoladę razem z mlekiem roślinnym i odstawiamy do lekkiego przestudzenia.
Masę figową kroimy na krążki ( u mnie niektóre jakby straciły swą krągłość) o grubości ok 1 cm, rozkładamy je na blasze czy też innym naczyniu (uprzednio wyłożonym papierem do pieczenia) i na każdym z nich układamy plasterek banana o grubości ok 0,5 cm. 
Dobrze jest zostawić odstęp pomiędzy kolejnymi krążkami, ponieważ będzie nam potem łatwiej oblewać je czekoladą.

Kiedy polewa trochę przestygnie pokrywamy nią nasze praliny. Ja robię to przy użyciu pędzla silikonowego.
Wierzch każdej praliny otrzymał suszoną pestkę dyni do dekoracji, ale proponuję dać to co kto lubi, wiórki kokosowe, orzechy, migdały, żurawinę itd, smacznego :)


Szklanka  = 250 ml
1 Tbsp = 1 łyżka stołowa
1 Tsp = 1 łyżeczka 

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i za komentarze.

środa, 1 maja 2019

Batoniki marcepan & pomarańcza vege

Początkowo batoniki miały być waniliowo - kakaowe, ale ostatecznie powstały o smaku marcepanowo - pomarańczowym :)
Nieskomplikowane w przyrządzeniu i bardzo smaczne.
Jedno muszę tutaj jeszcze zaznaczyć, że jest to wersja słodyczy dla dorosłych, ze względu na zawartość alkoholu :)



Składniki masa:

- Chleb bananowy (z przepisu tutaj, w składzie należy pominąć czekoladę i wiórki kokosowe)
- Mleko w proszku  (ryżowe lub kokosowe) 70 g
- Olej kokosowy 70 ml (roztopiony)
- Ekstrakt migdałowy 15 ml
- Ekstrakt pomarańczowy 5 ml
- Spirytus rektyfikowany 60 ml
- Skórka pomarańczy 1 duża lub 2 małe

Składniki polewa:

- Czekolada gorzka 100 g
- Mleko roślinne 1/3 szklanki ( szklanka 250 ml)

Pieczemy chleb bananowy zgodnie z przepisem podanym w linku. Przyrządzając go, pomijamy kawałki czekolady oraz wiórki kokosowe. Kiedy ciasto będzie się piekło, w miedzy czasie dobrze płuczemy pomarańcze, nacinamy skórkę wzdłuż, na cztery lub na 8 kawałków i obieramy.
Skórki pomarańczy zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na 30 min. Po tym czasie, odcedzamy skórki i odcinamy ostrym nożykiem ich białą część.
Kroimy skórkę na bardzo drobno.
Kiedy chlebek się upiecze, pozostawiamy go do ostygnięcia. W misce kruszymy chlebek na drobne kawałki, dodajemy roztopiony olej koksowy i blendujemy całość na jednolitą masę. Dodajemy pozostałe składniki: mleko w proszku, ekstrakt migdałowy, ekstrakt pomarańczowy i spirytus. Mieszamy ręką, tak by wszystkie składniki się połączyły, na koniec dodajemy posiekaną skórkę pomarańczy i mieszamy.
Taką masę wstawiamy do chłodziarki i trzymamy aż do następnego dnia :)

Na początku przygotowujemy polewę czekoladową. Do rondla wrzucamy kawałki czekolady oraz wlewamy mleko roślinne. Roztapiamy czekoladę na bardzo małym ogniu, ciągle mieszając, aż do uzyskania jednolitej masy. Odkładamy na bok i zabieramy się za naszą masę, która przeleżała wystarczająco długo w chłodziarce by porządnie się schłodzić i stwardnieć.
Wałkujemy masę na grubość ok 2 cm, tniemy nożem paski o szerokości 2,5 cm, a następnie każdy pasek kroimy na kawałki o długości ok 5-6 cm.
Można oczywiście zrobić kosteczki czy kulki (jak ktoś woli) nie koniecznie muszą to być podłużne batoniki :)
Układamy batoniki na papierze do pieczenia i polewamy czekoladą (ja polewam tylko z wierzchu). Wkładamy do chłodziarki by polewa się utwardziła.
Teraz możemy rozkoszować się ich smakiem :)

Batoniki przechowujemy w chłodziarce, spokojnie do tygodnia.

Smacznego! :)



Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i za komentarze.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Kulki orzechowe vege

Mało kto nie je słodkiego, a Ci, którzy jedzą je tylko raz po raz, lub starają się wybierać zdrowszą alternatywę dla ogólnie dostępnych słodyczy, mogą spróbować np kulek na bazie daktyli :)
To do dzieła!



Składniki:

- daktyle suszone (bez pestek) 100g
- kakao w proszku 4 łyżki stołowe
- mleko ryżowe w proszku (kokos lub soja, dostępne w Auchan lub sklepach internetowych) 40g
- masło orzechowe 1 łyżka stołowa
- mleko roślinne (sojowe lub migdałowe) 4 łyżki stołowe
- parę kropli ekstraktu waniliowego
- szczypta soli
- herbatniki (w mojej wersji, vege i bezglutenowe) do obtoczenia kulek ok 5 szt

Przygotowanie:

Daktyle zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na ok 10 min.
Po tym czasie odcedzamy daktyle, dodajemy resztę składników i ręcznym blenderem rozdrabniamy wszystko, aż do uzyskania jednolitej masy.
Można użyć również blendera kielichowego.
Jeśli masa jest zbyt ,,luźna", dodajemy trochę więcej mleka w proszku i kakao.
Odstawiamy naszą masę do chłodziarki na ok 4 godziny.
W miseczce kruszymy herbatniki.
Kiedy nasza masa nieco stwardnieje, wyjmujemy z chłodziarki, formujemy kulki i obtaczamy w pokruszonych herbatnikach.
Inna opcja, to: obtoczyć we wiórkach kokosowych, rozdrobnionych orzechach, migdałach, kakao, lub oblać czekoladą.
Przechowujemy w chłodziarce do 4 dni.


Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i za komentarze.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Wegańskie klopsiki ze szpinakiem

Proste, nieskomplikowane w przyrządzeniu, bezglutenowe klopsiki.
Potrzebna będzie nieskomplikowana ilość składników oraz trochę czasu na ich przygotowanie :)


Składniki:

- kotlety sojowe (ja użyłam firmy Sante, 3 x 100 g) 300g
- woda x 2 l
- sól 2 x Tbs (płaskie)
- ziele angielskie x17
- liście laurowe x 7
- czosnek świeży x 5 (ząbków)
- cebula x 1 duża
- kolendra mielona x 1 Tsp (czubata)
- pieprz czarny, mielony x 2 Tsp (czubate)
- sos sojowy x 1 Tbs
- olej lub oliwa x 1 Tbs
- siemię lniane x 1 Tbs (czubata)
- papryka słodka, mielona x 1 Tsp
- koperek + pietruszka (natka ), posiekany x 1 Tbs (czubata)
- szpinak świeży, liście x 70 g

Przygotowanie kotletów sojowych:

Do garnka wlewamy wodę, dodajemy sól, ziele angielskie, liście laurowe oraz czosnek. Doprowadzamy do wrzenia i wrzucamy nasze kotlety sojowe. Proponuje wrzucać partiami, jednorazowo taką ilość, by tylko zakryć powierzchnię naszego garnka.
Na małym ogniu trzymamy nasze kotlety do zmiękczenia, przez ok 5 min, w połowie czasu gotowania, przewracamy je na drugą stronę.
Po tym czasie odcedzamy je, odsączając jednocześnie z nadmiaru wody. Nie wystarczy je tylko ,,wyłowić'' z bulionu, trzeba je porządnie wycisnąć np przy pomocy cedzaka i drewnianej łyżki. W przeciwnym wypadku nasza masa na klopsy będzie tak wodnita, że trzeba będzie ją zagęszczać np mąką.
Tak przygotowujemy kolejne partie kotletów sojowych.

* wodę po gotowaniu kotletów zawsze wykorzystuję do przyrządzenia np zupy :)

Przygotowanie masy na klopsy:

Ugotowane kotlety sojowe, blednujemy na jednolitą masę. Dodajemy cebulę, drobno pokrojoną w kostkę, kolendrę, pieprz, sos sojowy, olej, siemię lniane, paprykę, koperek + pietruszkę. Wszystko razem mieszamy ręką, dodajemy na koniec liście szpinaku. Te większe liście dzielimy na cztery, a te mniejsze na dwa. Gałązki (jeśli są długie), dzielimy na mniejsze kawałki.
Ponownie mieszamy całą masę i odkładamy na ok 30 min. Liście szpinaku zmiękną, a siemię lniane zwiąże masę na klopsy.
* Proponuję sprawdzić smak masy na samym końcu, by upewnić się, że nie jest za mało słona lub za mało pieprzna, czyli wg własnych preferencji smakowych ;)

Pieczenie: 

W miseczce szykujemy zimną wodę, aby raz po raz zwilżyć dłonie przed formowaniem klopsów. Nie będzie konieczne każdorazowe zwilżanie, ale tak co trzeci klopsik może się przydać :) Wszystko zależy od tego jaki mamy rodzaj kotletów sojowych, niektóre zawierają np więcej mąki ziemniaczanej i wtedy podczas formowania klopsów, masa może się kleić do rąk.

Formujemy kulki i spłaszczamy je, aby powstały klopsy o średnicy mniej więcej 5 cm i grubości 1 cm.
Pieczemy na niewielkiej ilości dobrze rozgrzanego oleju, z dwóch stron, do zarumienienia.
Tak w przybliżeniu, to ok 1,5 do 2 min na jednej stronie. Delikatnie przewracamy, ponieważ klopsy są dość miękkie.
Podajemy ze sosem lub bez, to już wg uznania. Smakują też dobrze podane na pieczywie, bo łatwo dają się rozsmarować :)
Klopsy (według mnie ), najlepsze są na drugi dzień, odgrzewane w piekarniku :) Można je podawać na ciepło jak i na zimno.

Smacznego :)


Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga i za komentarze.